2 lipca, 2020

CIĄŻA

Ciąża, początki macierzyństwa i jak to u mnie wyglądało ? 

Jak wiecie moja córeczka ma już prawie 2 latka, dużo? Oj nie, nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał, zacznę od początku, od dnia kiedy dowiedziałam się że jestem w ciąży, opowiem Wam swoją historię.

To był luty 2018. Pewnego poranka wstałam jak zwykle do pracy, od 6 prowadziłam treningi personalne, lecz już tego dnia wiedziałam, że jest ze mną coś nie tak.. Ehhhh nie sądziłam, że to ciąża ale kilka dni później potwierdziło się, że zostanę mamą 🙂

Miałam okropny mętlik w głowie, nie byłam gotowa na dziecko, zresztą ja zawsze powtarzałam, ze nie teraz, może po 30. To był czas kiedy zaczynałam kolejna redukcje, chciałam poprawić sylwetkę przed wakacjami, no to ja robiłam całe 6 dni, z dniem kiedy dowiedziałam się ze jestem w ciąży musiałam ją zakończyć. Wiesz dlaczego? Bo ciąża to nie czas na zajeżdżanie organizmu i redukowanie tłuszczu. Dość długo nie mogła dotrzeć do mnie ta informacja… Wtedy mocno stawiłam na swój rozwój i pracę, dla mnie to był trudy okres nie widziałam jak to będzie wyglądać bałam się, że nie pogodzę pracy, nauki i macierzyństwa razem ze sobą. 

No i zaczęło się… Wszystko pod górkę.. Pierwszy trymestr był najgorszy! Osłabienie organizmu, ciągła potrzeba snu, mdłości i niechęć do każdego dnia towarzyszyły mi w sumie prawie przez 3 miesiące. Najgorsze było chyba to, że musiałam to wszystko pogodzić razem z pracą, jestem trenerem, wiec na co dzień prowadziłam po kilkanaście godzin treningów personalnych, w pracy wiele osób widziało, że coś się dzieje – ale wtedy prawie nikt jeszcze nie wiedział. Z dnia na dzień coraz ciężej było ukryć się z zupką chińska czy parówkami 😀 Jejku aż mnie mdli jak sobie przypomnę co ja jadłam na początku ciąży, nie każda kobieta tak ma ale wiele z nas zwyczajnie odrzuca od standardowego jedzenia, z resztą ryb nie jadam do tej pory 😀 

W pierwszym trymestrze mimo tego, że mój lekarz prowadzący, fizjoterapeutka nie widział przeciwskazań, do kontynuowania mojej aktywności sprzed ciąży, trenowałam mało. Bywały takie tygodnie, że robiłam tylko 1 trening, zwyczajnie nie miałam na nie siły, co powodowało frustracje, że nie mogę dać z siebie więcej mimo szczerych chęci… oczywiście wiedziałam, że jest to chwilowe i niedługo minie, lecz mimo wszystko, ciężko było mi się z tym pogodzić. Teraz z perspektywy czasu, sama z siebie się śmieje, bo treningi to nie wszystko, najważniejsze że urodziłam zdrową córkę. No i tak sobie przebrnęłam przez ten pierwszy trymestr patrząc na ciało jak się diametralnie zmienia, jak podchodzę z dnia na dzień wodą… 

Drugi etap ciąży była dla mnie o wiele łaskawszy, nabrałam więcej energii, siły i chyba motywacji do dalszego działania. Mogłam już trenować bez problemu, więc na siłowni byłam 4 razy w tygodniu, bo tyle robiłam swoich treningów, dalej pracowałam z klientami, a prace zawodową zakończyłam w 8 miesiącu ciąży. Posiłki były już zbilansowane i nie miałam takiego problemu z jedzeniem białka jak na początku. To też było ciężkie dla mojej głowy, z racji tego ze człowiek odżywia się zdrowo od dłuższego czasu a tu w ciąży nie może patrzeć na swoje ulubione produkty w diecie, dobrze, że mi to minęło, bo nie wiem na jakiej wadze bym się zatrzymała na porodówce haha 😀 

To jak już jesteśmy na temacie wagi, to moja na koniec ciąży była o 16/17 kg wyższa niż na początku. Dużo? Hmm zależy, ja jestem wysoką kobietą, mam 172 cm wiec nawet nie było za bardzo od tyłu po mnie tego widać 😀 tak, tak od tyłu bo z przodu był najpierw mój brzuch potem ja 

Wiesz, że dopiero w szóstym miesiącu ciąży do mnie dotarło, że w niej jestem? Dopiero jak zobaczyłam brzuszek, taki okrągły – który nie wyglądał jak bym była gruba, uświadomiłam sobie ze będę mama, możesz pomyśleć, że to dziwne ale takie były moje odczucia… 

I tak mijały kolejne dni i tygodnie ciąży im byłam bliżej końca tym bardziej nie mogłam się doczekać narodzin Zuzi <3 W ósmym miesiącu ciąży zakończyłam już treningi siłowe, skończyłam z dźwiganiem ciężary, bo o dziwo na przełomie 7 i 8 miesiąca bez problemu robiłam martwe ciągi, przysiady i wykroki… ta końcówka ciąży była bardzo intensywna, ze względu na remont mieszkania i przeprowadzkę, wiec aktywności miałam aż nadto do dnia porodu… 

04.10.2018 od rana cały czas coś się działo, a to chłopaki montowali meble, elektryk podłączał płytę, a ja myłam szafki i podłogi… No mówię Wam siadłam na dupie po całym dniu dopiero o 21… o 22 zaś słabo zaczęłam czuć ruchy małej, wiec szybki makijaż i do szpitala sprawdzić na KTG czy wszystko ok, byłam już 5 dni po terminie… Jadąc tam nawet nie przypuszczałam, że będę dziś rodzić bo nic na to nie wskazywało… Słowa pielęgniarek jak mnie zobaczyły w wejściu „ Ooo w końcu przyjechała rodzić, a nie zawracać dupe :D”

O 23:30 trafiłam na salę porodową, a już kolejnego dnia o 6:55 urodziłam Zuzię! To była najpiękniejsza chwila w moim życiu, móc przytulić tego szkraba, którego nosiło się przez 9 miesięcy w brzuchu ! Kila dni później bez żadnych powikłań po porodzie trafiłam do domu z córką, spokojna i pewna siebie, że sobie poradzę. 

Okres połogu zniosłam normlanie. W pierwszych tygodniach byłam już po wizycie u fizjoterapeuty, po sześciu tygodniach odbyłam również wizytę kontrolną u ginekologa – pamiętajcie drogie mamy, że te kwestie są bardzo ważne, bez tego nie powinnyście wracać do aktywności fizycznej. W siódmy tygodniu od porodu poszłam pierwszy raz na siłownie, szok dla mojego organizmu, mimo ze całą ciąże byłam aktywna moje ciało buntowało się już przy pierwszych ćwiczeniach…

Do pełnych sił i „mocy” sprzed ciąży wróciłam dopiero 5 miesięcy po porodzie. Oczywiście trenowałam na tyle ile miałam możliwości i czasu, i nie zawsze Zuzia dała mi ten trening zrobić. Z racji tego ze chodziłam razem z nią na siłownie, to wiele razy musiałam wyjść już po samej rozgrzewce do domu. Nie poddałam się i uparcie dążyłam do celu aby móc znowu czuć się dobrze w swoim ciele ! Żywienie zbilansowane jak wiecie zaczęłam 4 dni po porodzie, kalorie w tym okresie były dobrane pod laktacje, karmiłam do 4 miesiąca, jak zakończyłam ten etap – pozwoliłam sobie na niższe kalorie i porządną redukcje tego co jeszcze zostało po porodzie !

Oczywiście początki były trudne ale z każdym dniem poznawałyśmy się coraz lepiej… I tak jak w ciąży mijał dzień za dniem, tak i teraz dni uciekają nam jak szalone, czasem mam ochotę wrócić do tego okresu jak Zuzia miała miesiąc, może dwa i nie była takim wulkanem energii jak teraz 😀 

Na początku wspomniałam, że były czasy kiedy zarzekałam się ze nie chce dzieci, ze dzieci dopiero po 30… dziś mam 28 lat i 2 letnią córkę – NIGDY BYM TEGO NIE ZAMIENIŁA ! Cudownie jest słyszeć słowo mamo, kochać i czuć się kochaną !